No i stało się, mamy kalendarzową jesień. Wrzesień jak sama nazwa wskazuje pochodzi od nazwy rośliny – wrzosu. Według przesądu nie powinno się trzymać w domu, bo przynosi nieszczęście. Zabobon zabobonem, lubię wrzosy gdziekolwiek je postawimy.
Wrzesień to najwygodniejszy warkocz w wykonaniu mojej mamy.
Wrzesień to urodziny.
Oczywiście Zuza dorwała się jako pierwsza, a urodziny ma w kwietniu :)
Wrzesień to ostanie kąpiele słoneczne łapane przez Zuzę.
Właśnie jest w tym problem, bo mam dwie Zuzy, małą i dużą. Teraz to już nie wiem, która jest którą, ale wiedziałam, że w przyszłości będzie z tym nieporozumienie. Na komendę: Zuza! Przychodzą dwie Zuzie, mała i duża, interpretacja dowolna z wyborem właściwej.
Właśnie jest w tym problem, bo mam dwie Zuzy, małą i dużą. Teraz to już nie wiem, która jest którą, ale wiedziałam, że w przyszłości będzie z tym nieporozumienie. Na komendę: Zuza! Przychodzą dwie Zuzie, mała i duża, interpretacja dowolna z wyborem właściwej.
To już mamy wrzesień?! Przecież dopiero był sierpień i wakacje!
Lustereczko, powiedz... ;p
Jestem okładką Chorych :)
W kolorze Pantone 806.
Pić kawę przy takiej muzyce na żywo w takim miejscu – bezcenne.
K4 wita :)
Wrzesień to test nowości od Golden Rose tzn. pomadki w kredce. Przetestowałam, polecam 02.
Iście wyraziście :)
Wrzesień to spotkanie z Szymonem Hołownią i jego książką o podejrzanym tytule Jak robić dobrze.
Ewangelia to hardcore, whisky z lodem.
Uwielbiam porównania Pana Szymona.
Wrzesień to gotowe do marynowania, zamrażania, suszenia: gruszki, mirabelki, śliwki, jabłka, maliny, orzechy, grzyby i inne dary jesieni.
W moim sadzie mirabelki wyglądają jak miniaturkowe brzoskwinie :)
Wrzesień to trening z Anną Lewandowską.
Niestety nie ćwiczę regularnie. Dla mnie to było wielkie wyzwanie i pierwszy raz, te dwie godziny długo zapamiętam. Dostałam zaproszenie i musiałam z niego skorzysta, ale dziękuję Alicefashion za ten gest :* Jeżeli chodzi o mój sport to mogę się tylko pochwalić rowerem, kajakami i długimi spacerami. Wolę rowerowe aktywne spędzanie czasu.
I to jest to :)
To tyle o moim wrześniu, a na koniec serwuję zajawkę na przyszły post jeszcze w letnim wydaniu, ale taki był wrzosowy miesiąc.
Och, te mirabelki :) Śliczne kociaki, ten biały zrobił taką zaskoczoną minkę :) Ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń