wtorek, 17 lutego 2015

Mrrruczaśnie


Dzisiaj, 17 lutego obchodzimy światowy Dzień Kota, z tej okazji przygotowałam koci post i ze względu na to, że jestem urodzoną Kociarą, zmotywowało mnie to podwójnie :)




Ostatnio udało mi się pójść na koci event, hodowcy ze Szczecina wystawiali swoje pupile, które z gracją prezentowały swoje wdzięki. Udało mi się tylko garstkę z nich sfotografować. Ale było w czym przebierać, czułam się jak w kocim raju. 


W tym się zakochałam :)


Puszek Okruszek :)


Oczywiście koty w swoim żywiole - spanie ich powołanie :)
No nie, oczywiście są bardzo pożyteczne, bez nich świat były smutniejszy. 


Dla kotów tego typu wystawy, nie są wskazane, większość z nich miała w oczach strach, ale za to, zostały porządnie wygłaskane :)


Nie podchodzić do mnie! 


Takiego kota nawet nie widziałam w atlasie kotów, arcydziwne stworzenie. 
Koniec rasowości, pora na moje koty, dachowce, które towarzyszyły mi przez długie lata.
Z dachowców stały się salonowcami, wybredne, piękne i kochane. 


Wszystko zaczęło się od tej kotki, kiedy to jesienią, w dwa tysiące szóstym, przypętała się pod nasze drzwi, malutka, wygłodzona i urocza kotka Punia.


Punia urodziła przepiękną szylkretkę (to są zawsze kotki)  Zuzię, moją ulubienicę :)



Po Zuzi była Tola. Nie pytajcie jak odróżniam Punię od Toli.
Poniżej matka z córką.


 Lubię koty. Nie można nimi rządzić.
Kocie rozciąganie, metr kota.


Po Toli przyszedł na świat Eryk, kot z największą kocią gracją jaką widziałam.

Nazywaliśmy też go Lemurkiem, gdyż miał lemurkowty, długi, wzorzysty ogon :)
Niestety zaginął bez wieści. 


Eryk miał rodzeństwo, które na krótko zostało w naszym domu, ale Whiskas jest wart uwagi i pamięci.


Tofik i Sonik w akcji.



Tytus. 
Kot demolka, najbardziej łobuzowaty kot jakiego mieliśmy. 



Margolcia albo Margo.
Magnolcia też.



Lili, Małabiała, jej też się należy miejsce w kocim poście :)
Kotografia. Kociografia.
Więcej kotów nie pamięta, ale wszystkie kocham :)

Koci mix.


Kiedy widzę kota, dziecinnieję natychmiast bez względu na okoliczności. A jak się jest dzieckiem, to ma się daleko do śmierci.



Mała Zuza. Czerwiec 2007 r.


Duża, siedząca Zuza.


Mój kot kupowałby w antykwariacie :)

Koty i pisarze od dawna żyją w ścisłej symbiozie, ale również potwierdza, że te pierwsze od zawsze chadzały swoimi drogami, najczęściej tamtędy, gdzie chodzić nie powinny.


Siedem żyć, upadek na cztery łapy...



Punia, Zuzia, Tola, Eryk, Whiskas, Sonik, Tofik, Tytus, Margolcia
i wyszło mi kocie drzewo genealogiczne :)


 Moje nowe buty :)




1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...